Początek.


08 czerwca 2019, 18:51

Hej Motylki,

Wczorajsza wizyta u Kasi zakończyła się dla mnie traumą. Pokazała jakim zerem jestem. Tradycyjnie nie umiałam się zachować, czułam się jak intruz w tym idealnym sielankowym świecie. Pełnia lata, domek na wsi wśród lasów i bujnej zieleni, malutkie dzieciątko i wtulona w nie mama, kochający się małżonkowie, przemykająca mama Kasi chętna do należytego przycięcia gościa (jak to mama!), dom pełen ludzi, dom pełen jedzenia, dom pełen energii  i  w tym wszystkim ja … zero bez obycia. Mam nadzieję że szybko zapomną o mnie, zapomną o tej wizycie, o moim nietaktownym zachowaniu. Eh Kasiu, na szczęście masz inne koleżanki, te normalne. Eh, wstyd mi za siebie LJestem pełna poczucia wstydu za to kim jestem. Tak, wstyd to chyba najlepsze określenie tego uczua. Pozostawiłam w tym domu niezatarte wrażenie że jestem skończoną idiotką, jakimś dziwadłem.

Nie mam ochoty wychodzić z domu, nie mam ochoty z nikim się spotykać, nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Na obecnym etapie nie mam dobrych relacji chyba z nikim.

Mija drugi tydzień mojej diety. Nie liczę kalorii żeby się nie załamywać. Nie liczę ich zwyczajnie dlatego, że mój mózg przestał już dawno pracować. Przeżywam ogólne spowolnienie psychoruchowe, stan jakiejś hibernacji. Chcę jeść jeszcze mniej, ale bez przerwy jakaś okazja się nadarza, by się napchać. Wczoraj obiad, którym częstowała Kasia. Zjadłam mało. Było pyszne, ale wyszło, że mi nie smakuje. Taka wariatka popierdzielona. Odchudza się a rzekomo chuda.

Obecnie chcę należeć  już tylko do Any, bo od zawsze mnie pociągała i fascynowała. Wspaniała lekkość i kontrola. Spoza naszego świata, odmienna i mroczna, jak całe to pieprzone życie. W tym momencie jedyny cel, którego się uchwyciłam, bo nie umiem sprostać oczekiwaniom innych, nawet swoim. I nie chcę jeść. Po co? Byle zniknąć i nie istnieć więcej.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz